czwartek, 17 września 2015

Siła Nawyku – jak to się zaczyna?




Według autora słynnej książki „Siła Nawyku” Charlesa Duhigga nawyki stanowią 40 procent naszych codziennych czynności. To znaczy, że prawie połowę działań wykonujemy bezrefleksyjnie i automatycznie. Czy to dobrze? Tak, ale pod warunkiem, że nasze nawyki to dobre nawyki! Bez zautomatyzowanych czynności nie moglibyśmy funkcjonować, bo czy wyobrażamy sobie życie, w którym co rano zastanawiamy się jak zawiązać sznurówkę, ile łyżeczek cukru wsypujemy do kawy albo gdzie zostawiliśmy kluczyki? Zabrałoby to zdecydowanie zbyt dużo czasu i bardzo obciążyło nasz mózg. Dlatego ludzki umysł dąży do minimalizacji wysiłku poznawczego – chce jak najmniejszym kosztem energii zrobić jak najwięcej. Z tego powodu  nasz mózg przestaje w pełni świadomie uczestniczyć w wykonywanych działaniach. 

Zmiana nawyków nie jest prostą rzeczą. Więcej – jest bardzo skomplikowaną i wymagająca od nas wiele wysiłku. Gdyby było inaczej zapewne wszyscy bylibyśmy szczupli, zdrowi, wysportowani, świetnie zorganizowani a nasze mieszkania i biura lsniłyby czystości. W takim razie czy jest sens zajmować się zmianą nawyków i czy to jest w ogóle realne? Nie ma złotej reguły, jednak rozpoznając mechanizm działania automatycznych możemy łatwiej je kontrolować i tym samym wpływać na nasze życie.

Według osób zajmujących omawianym tematem pojęcie nawyku można rozbić na trzy podstawowe części : wskazówkę, zwyczaj i nagrodę. Każdy nasz nawyk, bez względu na to czy jest prosty, jak np. mycie zębów czy bardziej skomplikowany, jak jazda samochodem  składa się z tych trzech elementów, które tworzą krąg nazywany przez Charlesa Duhigga „pętlą nawyku”. Wskazówka jest wszystkim tym, co uruchamia automatyczną reakcję naszego mózgu. Zwyczaj to nasze działanie, a nagroda to profity, które otrzymujemy po wykonaniu czynności.

To na czym chciałbym się skupić w tej notatce to wskazówka. Według naukowców nawyki nigdy nie znikają na naszych struktur. Są jakby „wdrukowane” w struktury naszego mózgu. I mimo, że często nie korzystamy z nich to mimo to, są to działania, które czekają na odpowiedni wyzwalacz by się ujawnić. Tym wyzwalaczem jest właśnie owa wskazówka.
Kluczem do kontrolowania swoich zachowań jest umiejętność rozpoznawania bodźców wyzwalających dane zachowanie. Przypuśćmy, że planujemy rzucić palenie. Naukowcy twierdzą, że uzależnienie od nikotyny trwa tyle czasu, ile znajduje się ona w naszym krwiobiegu, czyli około 72 godzin. Potem substancja przestaje odgrywać znaczącą rolę a jej miejsce zajmuje psychiczne uzależnienie. Tak więc pierwszym krokiem do pozbycia się nałogu będzie zidentyfikowanie wskazówki. Może nią być sytuacja, emocje, osoby lub miejsce. W przypadku palenia może być to przerwa w pracy, podczas której razem z kolegami raczyliśmy się papierosami. Wynika z tego, że naszą wskazówką będzie tu sytuacja – towarzyskie spotkanie. Osoby palące często odczuwają silną potrzebę palenia w sytuacjach stresowych. W tym wypadku wskazówką będzie emocja – lęk lub strach. Jak widać wskazówki mogą być różne. Ważne by je prawidłowo identyfikować.


Przykładem, który genialnie obrazuje czym jest wskazówka i jak można wykorzystać ją w biznesie, a w szczególności w marketingu jest historia przytaczana w książce Duhigga dotycząca kampanii reklamowej pasty do zębów. O tym jak ważne jest dbanie o higienę jamy ustnej nikomu nie trzeba tłumaczyć. Mycie zębów jest dla nas nawykiem. Jednak okazuje się, że nie zawsze tak było. W latach 20-stych tylko kilkanaście procent Amerykanów regularnie myło zęby. Amerykański rząd poprosił o pomoc speca od marketingu Claude Hopkinsa, który uchodził wówczas za mistrza odnajdywania właściwych wskazówek wyzwalających u konsumentów chęć kupienia produktu. Przed Hopkinsem stało trudne zadanie – obywatele USA nie widzieli potrzeby używania pasty do zębów. Hopkins postanowił poszukać wyzwalacza. 

W tym celu przestudiował podręczniki do stomatologii, gdzie natknął się na pojęcie mucyn – białek osadzających się na zębach i tworzących tym samym osad. Mucyny nie są żadną chorobą ani patologią – jest to normalny osad, który ma każdy z nas na zębach. Jedząc jabłko, żując gumę lub przejeżdżając po zębach palcem możemy się go pozbyć równie dobrze, jak myjąc zęby pastą. Hopkins postanowił to zignorować i rozreklamował pastę jako jedyny środek, który pozwoli usunąć naturalny nalot na zębach. Reklama głosiła „Po prostu przejedź językiem po zębach a poczujesz osad”. Wskazówka była prosta i występowała u każdego człowieka – wyczuwalny nalot. Hopkins dzięki odkryciu wyzwalacza sprawił, że w kilka lat odsetek Amerykanów regularnie myjących zęby wzrósł do 65 procent. Za każdym razem, gdy ktoś przejechał językiem po zębach uruchamiało się działanie, które potem stało się nawykiem. Historia pasty do zębów pokazuje, jaką siłę ma wskazówka. Dlatego warto poświęcić chwile na zastanowienie się, jakie są nasze wyzwalacze.

Pętla nawyku – pragnienie i nagroda.


W poprzednim artykule wyjaśniliśmy czym jest wskazówka. Mogliśmy zauważyć, jak ważne jest poprawne zidentyfikowanie wyzwalacza naszego automatycznego zachowania i jakie pociąga to za sobą skutki. 

Historia speca od marketingu Claude’a Hopkinsa i jego pomysłowej kampanii marketingowej pasty do zębów Pepsodent była dobrym przykładem wykorzystania wskazówki do pozyskania klientów. Jednak jak już wiemy „pętla nawyku” oprócz wyzwalacza składa się jeszcze z działania i nagrody. Wracając do historii Claude Hopkinsa i jego reklamy pasty do zębów: do zachęcenia ludzi by regularnie myli żeby Claude wykorzystał informacje o nalocie na zębach. Nalot ten był i jest czymś naturalnym i towarzyszy nam od zawsze. Odtąd każdy kto dotknął językiem zębów mógł wyczuć osad i uruchamiał nawyk mycia zebów. Ale czy to wystarczyłoby by Amerykanie używali pasty, gdyby nie widzieli profitów? Raczej nie. Psycholodzy twierdzą, że „nienagradzane” zachowanie z czasem wygasa. Mózg przestaje dążyć do powtarzania działań, które nie przynoszą korzyści. W takim razie wynika z tego, że wystarczy znaleźć odpowiednią nagrodę? Nie do końca.
Wracając do przykładu pasty do zębów, nagroda wydaje się tu oczywista – zdrowe zęby, rzadsze wizyty u dentysty i piękny uśmiech.  Czy to nie wystarczające by zachęcić ludzi do kupowania pasty do zębów? Okazuje się, że nie. W latach trzydziestych kilka firm przed działaniami Hopkinsa próbowali zachęcić Amerykanów do dbania o higienę zębów – na marne. Dlaczego jednak dało się  to akurat Hopkinsowi? Jedną rzeczą była dobrze zidentyfikowana wskazówka. Drugą, nagroda – piękne zęby. Ale istniała jeszcze trzecia rzecz, której nie miały inne pasty –  wyzwolenie pragnienia. Pasta, którą reklamował Hopkins miała jeden atut, który odróżniała ją od innych tego rodzaju produktów - powodowała drażniące  uczucie w jamie ustnej spowodowane obecnością olejku miętowego i kwasku cytrynowego. Osoby używające pasty do zębów Pepsodent mówiły, że gdy zapomniały umyć zęby, uświadamiali sobie swój błąd, gdy nie czuli tego drażniącego, miętowego posmaku. Claude Hopkins nie sprzedawał zdrowych zębów – to była zbyt odległa nagroda. Sprzedawał doznania. Kiedy ludzie zaczęli pragnąć tego chłodu i mrowienia, mycie zębów stało się nawykiem. Z czasem inne firmy odkryły, co stoi za sukcesem pasty do zębów Pepsodent i zaczęły naśladować tą firmę. Dziś prawie wszystkie pasty zostawiają lekkie mrowienie i chłód w jamie ustnej. Czy jest to konieczne, żeby pasta do zębów spełniała swoje funkcje? Zupełnie nie. Nasze zęby nie będą zdrowsze od uczucia mrowienia. Ale okazuje się, że człowiek musi wiedzieć, że pasta działa. Pragnienie uczucia świeżości stało się dla ludzi pragnienie nakierowującym ich na konkretne działanie – mycie zębów.
Podobnie jest z każdym naszym nawykiem. Przypuśćmy, że chcemy codziennie rano ćwiczyć przez pół godziny. Wskazówką będzie przygotowane ubranie na krześle obok naszego łózka. Nagrodą szczuplejsza figura. Teraz po każdym ćwiczenia powinno się wzbudzić pragnienie nagrody. Może być to zdjęcie bikini czy nowe, spodnie w mniejszym rozmiarze. Pozwólmy sobie na wyobrażenie naszej nagrody. Wzbudźmy uczucie szczęścia z posiadanej nagrody nawet jeśli nie jest jeszcze realnie widoczna. Badacze związani z National Weight Control Registry wykazali, że osoby, które schudły z sukcesem regularnie wyobrażali sobie nagrodę. Antycypowali wymarzoną figurę i tym samym motywowali się do działania. Wzbudzali pragnienie nagrody.
Jak widać do wykształcenia nawyku konieczna jest wskazówka, nagroda oraz pragnienie nagrody. Te rzeczy sprawiają, że każde nasze zachowanie możemy przekształcić w rytuał przynoszący korzyści.



Zmiana nawyków – recepta na sukces ?




Bez względu na to, czym się zajmujemy na co dzień i dokąd zmierzamy łączy nas jedno - każdy z nas stara się być jak najbardziej produktywny w swoich działaniach. Zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym szukamy złotej reguły, która pomoże nam osiągać wszystkie zamierzone cele. Wierzę, że idealną drogą do zwiększenia produktywności w naszych działania są nawyki. A konkretnie – mądre nawyki! Przeprowadzono wiele badań i napisano jeszcze więcej artykułów badając, co szczególnego robią osoby, którym udało się być tak skutecznym w swoich działaniach, jak sobie to wcześniej ustalili. Okazuje się, że ich dzień składa się  pewnych powtarzalnych zbiorów zachowań – nawyków. Poniżej przedstawiam jedną ciekawszych list nawyków ludzi sukcesu autorstwa Toma Corleya. To właśnie ten autor przez  5 lat analizował rutynę osób bogatych oraz biednych. Stworzył ankietę zawierającą listę nawyków, po czym poprosił o jej wypełnienie 233 osoby bardzo bogate, oraz 128 osoby biedne. Corley umieścił swoje spostrzeżenia w książce „Rich Habits”.

Myśl pozytywnie
Okazuje się, że bogate osoby cechuje nieposkromiony optymizm.
Corley stwierdził, że majętni ludzie to przeważnie optymiści. I trudno się z
tym nie zgodzić. W końcu sam Winston Churchil   stwierdził „Jestem
optymistą. Bycie kimkolwiek innym nie zdaje się być do czegokolwiek
przydatne.” Zgadzam się z Winstonem! J

Uwierz w potęgę „To-do-list”
O tym jak ważne jest tworzenie konkretnych planów działań nie trzeba
nikomu tłumaczyć. Bez skrupulatnego planu  nic nie zdziałamy. Osoby, które
odniosły sukces mają w nawyku tworzenie codziennych list rzeczy do
zrobienia. Zazwyczaj powstają one wieczorem dzień wcześniej. I nie chodzi tu
o planowanie swojego dnia co do godziny, ale o wyznaczenie priorytetów w
danym dniu lub tygodniu. Badania pokazują, że aż 91 procent osób bogatych
ceni ten nawyk.

Wstawaj wcześnie
Tom Corley wskazuje, że 44 procent bogatych osób wstaje 3 godziny przed
pracą. Hmmm… w polskich warunkach może być to nieco kłopotliwe biorąc
pod uwagę fakt, że spora większość osób zaczyna swoja pracę o 7 rano – w
takim wypadku musiałyby wstawać około 3 nad ranem… Myślę, że ten
pomysł nie będzie miał wielu fanów. ;) Jednak może warto wstać trochę
wcześniej i cenny czas poświęcić np. na poranna gimnastykę lub przejrzenie
interesujących artykułów. Później, w trakcie dnia możemy nie mieć na to
czasu.

Uprawiaj sport
W nawyku zamożnych ludzi jest uprawianie sportu przez co najmniej 4
godziny tygodniowo. Okazuje się, że osoby majętne zdają sobie w dużo
większej mierze niż osoby biedne, jak ważna jest dobra kondycja.

Czytaj książki
Jest to czynność, która powtarza się prawie w każdych badaniach
dotyczących ludzi sukcesu. Czytanie książek jest bardzo ważnym elementem
dnia osób bogatych. Czas na tego rodzaju aktywność można znaleźć
rezygnując z oglądania telewizji.

Badaniu Toma Corleya można wiele zarzucić. Grupa badanych była mała a sam autor twierdzi, że istnieje korelacja między zmianą nawyków a sukcesem zawodowym mimo, że nie zastosował żadnej metody statystycznej lub matematycznej. Dlatego nie do końca można się z tym zgodzić… No bo czy od samego wstawania o 6 rano staniemy się bogatsi? Raczej nie. A czy czytanie książek sprawi, że zostaniemy rekinami biznesu? Wątpię. Jednak przedstawione badania mogą dać nam do myślenia i pokazać, że sukces nie zależy od szczęścia, ale od codziennej pracy.